obrazek z dwie.owce.pinger.pl
obrazek z dwie.owce.pinger.pl
ojciec & dyrektor ojciec & dyrektor
1572
BLOG

Informatyk w komisji wyborczej

ojciec & dyrektor ojciec & dyrektor Polityka Obserwuj notkę 6

Dość szokujący film z Warszawy zainspirował mnie do podzielenia się doświadczeniem z pracy jako informatyk w komisji. Od kilku lat byłem informatykiem w dość dużej komisji. Co prawda w tym roku się nie załapałem ale nie sądzę by się coś specjalnie zmieniło.

Informatykiem w komisji jest osoba, która jest odpowiedzialna za wpisanie przeliczonych głosów przez komisję do programu PKW. Po wpisaniu danych program generuje protokół, na którym podpisuje się komisja. Po podpisaniu program może przesłać dane przez internet ale i tak jest wymagane przyniesienie pliku na CD czy pendrive do komisji rejonowej.

Informatykiem może zostać każdy, kto jest w stanie przyjechać do komisji z własnym laptopem,  drukarką oraz kartkami papieru. Miło było by, gdyby posiadał również własny dostęp do internetu bo nie ma gwarancji, że będzie dostęp w lokalu wyborczym. Czasem warto mieć również własny przedłużacz, bo starsze budynki zazwyczaj cierpią na brak dostatecznej ilości sprawnych gniazdek.

Informatyk w momencie rejestracji otrzymuje klucz elektroniczny, którym będzie podpisywał protokół. Drugi klucz otrzymuje przewodniczący komisji. Dopiero po wgraniu obu kluczy i podaniu obu haseł program akceptuje protokół. Klucz „zwykłego” informatyka działa tylko w komisji do której został przypisany. Informatycy w komisjach rejonowych mają uprawnienia do każdej komisji obwodowej.

Na obowiązkowym szkoleniu informuje się wszystkich, że nie wolno podglądać hasła klucza przewodniczącego komisji i oczywiście chwalić się swoim hasłem. Zazwyczaj między szkoleniem a wyborami robi się test wydajności systemu. Czyli wszyscy o ustalonej porze mają wysłać testowe protokoły. Z powodów oczywistych podczas testów w mojej testowej komisji wygrywał UPR ;).

Praca informatyka, poza pobraniem w przeddzień wyborów najnowszej wersji oprogramowania zaczyna się po zamknięciu komisji. Od zakończenia wyborów do podpisania protokołu nikt nie opuszcza pomieszczeń komisji. Gotowy protokół podpisują wszyscy członkowie komisji - informatyk nie, bo nie jest członkiem komisji. Zaś w momencie podpisania (i wywieszenia) protokołu głosy są zawożone do komisji rejonowej przez przewodniczącego (i zastepcę). Na prowincji członkowie komisji czekają w lokalu aż głosy zostaną zaakceptowane przez komisję rejonową. Ma to swoje uzasadnienie w tym, że jeśli zostały by jednak odrzucone to nie trzeba zwoływać komisji. Niby są komórki ale zarwana noc nie pomaga w szybkim zebraniu się.

Informatyk po zdaniu pliku w komisji rejonowej i przesłaniu protokołu do serwera PKW może wracać do domu. W przypadku problemów i tak będzie potrzebny jako ostatni.

Będąc informatykiem warto mieć telefon do przewodniczącego komisji oraz zestaw kilku filmów. Informatyk dopóki komisja nie przeliczy głosów nie ma co robić.  Jak przyjedzie zbyt wcześnie to podłącza komputer, drukarkę i ogląda film na słuchawkach.

Długość liczenia głosów jest proporcjonalna do ilości głosujących oraz do ilości kandydatów. Najszybciej liczy się wybory prezydenckie. Najwolniej wybory lokalne, bo zazwyczaj jest masa komitetów i kandydatów. W wyborach do UE list nie jest tak dużo więc liczy się raczej szybciej.

W tym roku nie załapałem się do komisji jako informatyk, bo pierwszeństwo mieli urzędnicy. Dlatego dość szokujące jest dla mnie, że w Warszawie brakło informatyków w komisjach. Nie ma wymagania, by informatyk był zameldowany w miejscu, gdzie będzie pracował. Nie musi być komputerowym ekspertem. Zainstalowanie niezbyt skomplikowanego programu oraz dyżurujący w rejonie potrafią pomóc każdemu chętnemu. Jak pisałem w mojej okolicy lokalni urzędnicy wygryźli obcych. Więc tym bardziej jest to dziwne, że Warszawa sobie nie poradziła. Owszem, pieniądze niewielkie ale w odróżnieniu od pozostałych członków komisji praca jest głównie w godzinach nocnych z niedzieli na poniedziałek. W tym roku komisje kończyły koło 1-2 w nocy ponoć rejonowa skończyła koło 4 rano.

A tak to było w Warszawie:


 

Gdzieś w drodze z Polski i do Polski.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka